środa, 22 czerwca 2016

Gryf [Big Chill], West Coast IPA

Przyszedł czas, żeby zacząć wypijanie piw butelkowych z WFDP. Postanowiłem rozpocząć tę serię od stosunkowo nowego browaru, bo płocki Big Chill działa dopiero (albo aż) od trzech miesięcy. Szczerze powiedziawszy, nie słyszałem o nich przed festiwalem, a zachęciło mnie ich stoisko, gdzie wielkie litery głosiły „PIERWSZY PŁOCKI KONTRAKTOWY BROWAR”.

Jak dowiedziałem się z facebooka browaru (stary, obecny tu), pierwszym ich wytworem był Wit Saison, odważne połączenie witbiera z saisonem. Oprócz tego warzą American Wheat i testowane dzisiaj West Coast IPA. Ciężko powiedzieć coś więcej, bo każde piwo ma po dwie opinie na ratebeerze, zdecydowanie za mało, żeby wydać jakiś osąd.

IPA jest już tak popularnym stylem wśród nowych browarów, że może wydawać się nudna, jednak ekipa Big Chill postanowiła zrobić coś odrobinę inaczej. Otóż, oprócz klasycznych amerykańskich chmieli jak Citra czy Chinook, dodano tu niezbyt popularną niemiecką odmianę Polaris, wnoszącą nuty mentolowe.

Gryf [Big Chill], West Coast IPA
American IPA
Ekstrakt 14%
5.3% alk.
Warka do 1.08.2016
10 zł - 0.5l

Skład:
- słody
   - pale ale
   - Carahell
- chmiele
   - Polaris
   - Chinook
   - Mosaic
   - Amarillo
   - Citra
- drożdże US-05

Aromat przyjemny, głównie w stronę białych i żółtych owoców. No i faktycznie, jest tu coś miętowego, ale w normalnych warunkach zrzuciłbym to na nuty leśne z Chinooka. Jest owocowo, jednak można było bardziej nachmielić na aromat.

Muszę ponarzekać trochę na pianę, a właściwie - na jej brak. Piwo nalewałem dość ostro, lecz nie udało mi się nic wskórać. Co prawda IPA to nie weizen, ale trochę piany by się tu przydało.

No i jeszcze jest smak. Trochę smaku. Na tę chwilę American IPA jest stylem, z którego wypiłem najwięcej piw (35) i wiele z nich było pod tym względem lepsze. Nie żebym wyczuwał jakieś wady, tylko po prostu szkoda mi, że zmarnowano trochę potencjał amerykańskich chmieli, z których przecież tyle da się wycisnąć. Ale ok, będę łaskawy, otwarcie, te sprawy. (6.5/10)

wtorek, 21 czerwca 2016

BrewDog, Cocoa Psycho

Nareszcie spokój. Po dwóch tygodniach prób zakończonych spektaklami oraz obronie licencjatu mam w końcu chwilę luzu. No i jeszcze wyjście Polaków z grupy. 

Ponad rok temu, kupiłem sobie najdroższe piwo w moim życiu. Z tego co pamiętam, to dałem za nie około 30-40 złotych. Trzeba mieć coś dobrego, czym można uczcić koniec pierwszego stopnia studiów. 

Tym czymś jest RIS ze szkockiego BrewDoga, do którego dodano praktycznie wszystko, co w miarę pasowało smakiem. Mamy tu bowiem ziarnistą kawę, kruszone ziarna kakaowca, infuzję z lasek wanilii oraz prażone płatki dębowe. W obecnych czasach dodawania np. bekonu do piwa nie jest to może nic imponującego, ale nie zapominajmy, że pierwsza warka Cocoa Psycho powstała trzy lata temu.

BrewDog, Cocoa Psycho
Imperial Stout (Coffee Cacao Vanilla Oak Chips)
Ekstrakt 23.5%
10% alk.
85 IBU
Termin do 10.04.2019, warka 102
30-40 zł - 0.33l

Skład:
- słody
   - Extra Pale
   - palony jęczmień
   - Black
   - pszeniczny
   - wędzony
   - Dark Crystal
- chmiele
   - Cascade
- drożdże Wyeast 1272
- kawa ziarnista
- ziarna kakao
- płatki dębowe

To piwo ma w sobie prawie wszystko, czego oczekuję od dobrego RIS-a. Czarną barwę oleju silnikowego, która nawet przy nalewaniu nie wpada w brąz. Bardzo drobną, brązową pianę, która długo osiada na ściankach. Genialny aromat, w tym wypadku kojarzący się z marcepanem i belgijskimi czekoladkami. Dobrze ukryty alkohol, którego poziomu bym się nie domyślił. Jedyna moja drobna uwaga jest taka, że BrewDog mógł zostawić odrobinę więcej słodyczy, żeby powstał istny eliksir. Nie, nie narzekam, tylko wpadłem w świat marzeń o idealnym RIS-ie, a Cocoa Psycho pozwala mi śnić na jawie. (9/10)

piątek, 3 czerwca 2016

Chales Wells, Banana Bread Beer

Mam trochę sentyment do piw brytyjskich. Były to, razem z weizenami, jedne z pierwszych nie-lagerów w mojej raczkującej jeszcze wówczas piwnej karierze. To właśnie takie browary jak Charles Wells, Greene King czy Shepherd Neame pokazały mi, że piwo może mieć jakikolwiek smak.

Dzisiejsze piwo, według metryczki na stronie, oprócz klasycznych dla Wielkiej Brytanii nut karmelowych, powinno mieć również aromat wniesiony przez banany z ekologicznej hodowli. Wielkim fanem bananów w piwie nie jestem, ponieważ kojarzą mi się z przesadną słodyczą, zobaczymy jak będzie w tym przypadku.

Dodatkowo, nazwa piwa odnosi się do popularnego głównie w stanach chleba bananowego. Jest to wypiek w formie chleba, jednak przez to, że jego podstawę stanowią banany, jest on zdecydowanie słodszy od chleba, który jadamy na co dzień. Etykieta wspomina, że piwo bywa nazywane „chlebem w płynie”, więc nazwa jak najbardziej pasuje.

Chales Wells, Banana Bread Beer
British Strong Ale (Banana)
5.2% alk
Termin do 24.01.2017
11.99zł - 0.5l

Z butelki na początku aromat wydaje się pokazywać walory głównie brytyjskiego chmielu - nuty pieprzowe i przyprawowe grają główne role. Jednak później do głosu dochodzą banany, szczególnie ze szkła. Dojrzałe, żółte, słodkie banany, nie jakiś sztuczny aromat bananowy.

W smaku jest już mniej słodko, ale również mniej przyjemnie. Co prawda mamy gdzieś w tle banany, jednak głównie czuć chlebowe słody i niestety alkohol. Pięć procent to nie jest przecież tak dużo, można było go lepiej ukryć lub wyleżakować, za to minus. 

Poza tym, wydaje mi się, jakbym próbował dwóch różnych piw. Jedno, swoim aromatem obiecuje dużo, zachwyca swoją bananowością. Drugie jest dość pustym w smaku średniakiem, w którym wyłazi alkohol. Poproszę więcej tego pierwszego, a mniej tego drugiego. [5/10]