wtorek, 15 września 2015

Wizyta w Browarze Broumov + degustacja

Tak więc byłem w Czechach. Już od jakiegoś czasu planowałem odwiedzić lokalne browary, ale zawsze coś nie wyszło. A to zepsuł się samochód, a to byłem zajęty, a to wreszcie browar był zamknięty. 
Ale dzisiaj wyszło wszystko. No, prawie wszystko.

Z wizytą wpadłem do browaru w czeskim Broumovie, miasteczku tuż przy granicy z Polską. Browar znajduje się w dzielnicy Olivětín, jednej z ośmiu części miasta. 


Pierwsze informacje o piwie warzonym w okolicy Broumova pochodzą z 1348 roku, a zapiski o broumovskim browarze klasztornym datuje się na koniec XVII wieku. 

Obecny browar ma własną słodownię i korzysta z paneli słonecznych umieszczonych na dachach. Właściciele są dumni z tego, że browar nie był finansowany z Unii Europejskiej na tyle, że umieścili pamiątkową tablicę.

Przy browarze działa również sklep, w którym można dostać zarówno cały asortyment obecnie warzonych piw, jak również szkła, koszulki i inne pamiątkowe gadżety. Kupiłem 13 butelek, więc za jakiś czas może być tu zalew Opata. Chociaż czekają na mnie jeszcze belgijskie zdobycze z promocji Intermarche, więc Opat poczeka. 


Są tam też do nabycia bilety do zwiedzania muzeum oraz browaru. I tu zbliżamy się do tej jednej rzeczy, która nie wyszła. Zwiedzanie browaru odbywa się wyłącznie w okresie wakacyjnym (od czerwca do sierpnia). 

Udało mi się jednak załapać na obejrzenie muzeum przy browarze oraz degustację świeżych piw. To też coś. 

A sam browar też zobaczyłem. Na filmie. Ale o tym troszkę później.


Muzeum to taka trochę nieuporządkowana zbieranina wszystkiego, co związane jest z historią piwowarstwa w Broumovie. Mamy tu, między innymi:

- beczki
- księgi
- słód
- Szwejka (a, jakże!)
- a nawet duńską albo norweską kasę

Po zwiedzaniu przyszedł czas na degustację. Puszczono mi wyżej wspomniany film o browarze i zaczęto podawać próbki piw. 

W dużej szklance: Opat Benediktin 12°. W małych od przodu (ustawiłem od wg mnie najlepszego): Opat Kvasničák Tmavý 13°, Opat Kvasničák Pepř (z pieprzem), Opat Kvasničák Cannabis (z ekstraktem z konopii), Opat Grep (z grejpfrutem).

Tmave z ręką na sercu mogę polecić każdemu. Mocny aromat i smak kawy z mlekiem + słodowa pełnia. Światowa klasa.

Reszta to takie trochę wynalazki. Z cyklu: Co by tu wrzucić do naszego jasnego lagera, żeby go ludzie kupili? 

Pieprzowe raczej na plus, aromat mega, w smaku też się nawet nieźle komponuje, chociaż kojarzy się z wędlinami i może powodować lekką zgagę.

Piwo z marychą, co nie Mati? Hehe. He. Z tego, co się orientuję, to THC raczej rozpuszcza się w tłuszczach, stąd muffinki albo czekolada z marihuaną mają jeszcze sens. W alkoholu też rozpuszcza się nieźle, jednak w wodzie (która stanowi zdecydowaną większość piwa) nie rozpuszcza się prawie wcale. Piwo może i pachnie jakimś zielskiem, a może to autosugestia. Tripa nie doświadczyłem.

Benediktin to taki sobie lager, który nie zostaje w pamięci na dłużej. Następny proszę.

Piwo z grejpfrutem zostawiłem sobie na koniec. Bo jak najbardziej na niego zasługuje. Więcej w tym słodkiego syropu niż piwa. Oranżadka to chyba najlepsze określenie. 

Broumovski browar wrzucił już do swojego piwa chyba wszystko, co się dało. Mamy na przykład piwa z rokitnikiem, marihuaną, pieprzem, syropem klonowym, lawendą, absyntem, chili, aloesem i szałwią. Szkoda, że kreatywność piwowara nie przekłada się pójściem w stronę craftu, a dałoby się to tam zrobić. 

Następny przystanek (o ile wszystko się uda): Browar Jedlinka.

1 komentarz: