niedziela, 15 listopada 2015

Wrocławski Szlak Piwny, dzień 2. Academus, Marynka, Lamus.

Bez zbędnego pitolenia zabieram się do relacji z drugiego dnia Wrocławskiego Szlaku Piwnego.

Tak więc, na mojej karcie zostały trzy puste miejsca. Wypadałoby je zaliczyć. 

Gdy na placu Solnym czekałem na kumpla z liceum, z którym postanowiłem wspólnie wyruszyć na wędrówkę po wrocławskich multitapach, stwierdziłem, że najbliżej nam będzie do Academusa. Do tej pory byłem tam tylko raz, na poprzedniej edycji WSP i było... tak sobie. Niby parę piw na kranach jest, ale polskiego craftu raczej tam ze świecą szukać. No ale ok, jest na liście, idziemy.


Swoją premierę miał tam Kapral Wojtek - Oatmeal Stout z browaru Probus, nawiązujący nazwą do niedźwiedzia służącego w armii generała Andersa podczas II wojny światowej. Tak jak się spodziewałem, z miejscem było słabo, a dokładniej to w ogóle nie było gdzie usiąść. Musieliśmy więc stać pod ścianą. Przynajmniej było się o co oprzeć.


Piwo przedstawiało się już lepiej, w aromacie głównie palony jęczmień i orzechy, w smaku suszone owoce, wanilia, dużo ciemnych nut. Świetnie ułożone, gładkie, pełne, bardzo dobry przedstawiciel stylu.

Z racji, że szliśmy z północy na południe, następnym przystankiem musiała być Marynka. Tam z kolei debiutował Pielgrzym, czyli Dubbel z wrocławskiej Profesji.


Było miejsce? Nie. Przynajmniej w środku. No nic, niecałe dziesięć stopni, trzeba iść na ogródek. Pierwszy raz w życiu piłem piwo w czapce.

Aparacie, kiedy nauczysz się, że bordowy i brązowy to dwa różne kolory?

Najpierw zaznaczę, że był to chyba najlepiej ułożony i najbardziej pijalny dubbel, którego pamiętam. Oczywiście pełno bananów, jak to w Belgii, ale w smaku czułem również amerykańskie chmiele (chociaż mogły to być również estry, nie wiem jak było chmielone). Nie wiem, ile Profesja leżakowała Pielgrzyma, ale zdecydowanie za efekt należy im się szacun.

Ostatnia knajpa na dziś to Lamus, znajdujący się pod nasypem kolejowym, w okolicach Capitolu. Miałem tam dzisiaj okazję spróbować pierwszego swojego piwa z nowego browaru Roch, który rozpoczął działalność w sierpniu tego roku.


Na WSP3 uwarzyli oni Session IPA o nazwie Welara. Ciekawą rzeczą jest to, że browar Roch wszystkie swoje piwa nazywa rasami koni. Welara to najwyraźniej krzyżówka konia rasy arabskiej i kuca walijskiego. Dobrze wiedzieć.


Co do piwa, to jest świetnym zwieńczeniem dzisiejszego pub crawlu. Bardzo smaczne, z mocnym aromatem i smakiem amerykańskich chmieli (głównie nuty owoców tropikalnych). Goryczka średnia, jednak wciąż jest to bardziej IPA niż APA. Przyjemne.

Jeśli miałbym podsumować te dwa dni, to na pewno zaskakująca jest duża liczba uczestników tej edycji Wrocławskiego Szlaku Piwnego. Piwa udane, dobrym pomysłem było wypuszczenie po jednej premierze w każdym z pubów. Dystrybucja była dobra, bo dzisiaj po 22 wszystkie piwa były jeszcze dostępne. No i dostałem przypinkę za oddanie wypełnionej karty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz